Dziś musiałam podjąć akcję samoratunkową, bo kto inny mnie uratuje, jak nie ja?
W prywatnej dziesięciostopniowej skali zagrożenia, po bardzo ciężkim dniu pracy wskazówka drżała między piątką, a szóstką- a to już było za dużo, by pomogła wanna pełna piany czy kubek kawy.
Kupiłam więc buty. Bezczelne. Z ogromną różową podeszwą. Tak brzydkie, że aż piękne. Jak Barbra Streisand.
Dodają mi sporo wzrostu i jeszcze więcej pewności, bo mało subtelnie dają do zrozumienia, że mam w nosie to, co ktoś sobie o mnie myśli.
Różowa podeszwa rulez!
:)
Li.

Barbra, a nie Barbara:) Wyrzuciła literę „a” z imienia i miała rację:) Barbra intrygowała. Jak te buty:D
:-D faktycznie troche jak Barbara ;-)
Piekne .