Po jedenastu latach przyszedł czas na pomalowanie łazienki.
Wiadomo- na jeden z tysiąca odcieni różu.
Miał być zgaszony, z kroplą szarości, elegancki, nietuzinkowy. Na kartoniku z testera wyglądał cudownie.
Wyszło jak zwykle, czyli nie wyszło, jest tak mocny, że krzyczy.
Ale ma jedną podstawową zaletę, która uratowała mu życie i gwarantuje brak zamalowania: rano, gdy pierwszy raz po pomalowaniu weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro przy jakże niekorzystnym szarym świetle poranka, ten nieszczęsny mocny ścienny róż rzucił taką różaną poświatę na moją twarz, że wyglądałam jak Królewna Śnieżka. Serio!
Krew z mlekiem, idealna cera, rozświetlone lico.
Postanowione, zostaje. Przynajmniej codziennie rano w moim łazienkowym lustrze będę pięknie wyglądać.
Li.

Amestysty są, wanna też, zmieniłam tylko odrobinę (!!!) kolor ścian. Ciągle kocham swoją łazienkę, świetnie się w niej relaksuję, nie zestarzała się!
To już 11 lat minęło od remontu? Ależ to się czytało! A jak ametysty w łazience? Trzymają się? Piękne były, pamiętam.
PS. Różowe podeszwy budzą powszechny zachwyt, serio:) Te buty niesamowicie zyskują na nogach, są bardzo wygodne i zgrabne, mam zamiar kupić sobie kolejną parę, dumam tylko nad kolorem podeszwy:D
Basiu, może i dotrze. Na to liczę. Na razie dostałam anonim, że robię sobie żarty ze śmierci, że sacrum profanum i takie tam… A i jestem podła. Ciekawe. Na pierwszej stronie wszystkich serwisów obok liczby zmarłych na covid są zdjęcia z „Dziewczyn z Dubaju” czy też inne pudelkowe plotki. Covidowa śmierć zupełnie ludziom zobojętniała, to jest poprostu jakiś tam news. Mnie jednak obchodzi, bo jej dotknęłam i poczułam jej oddech. Bo 20 cm od moich stóp leżał sobie covidowy trup. Dobitniej napisać już nie umiem. To nie jest film, ani sytuacja na końcu świata. To się dzieje tu i teraz.
A życie przecież toczy się dalej. Mam w sobie pocovidowy smutek, ale łazienkę pomalowac musiałam. Szczęśliwa, że było mi to dane. Mam nadzieję, że u Ciebie wszyscy wyzdrowieją :*
Li! nie od dziś wiadomo, że to najbardziej dodający urody i odejmujący lat odcień:) A ja pomyślałam, ze to różowe podeszwy uchroniły Cię przed poślizgiem:) ( Nie ma to, jak dobry tytuł!).
Wracając do poprzedniego wpisu- poraża, ale moze do kogos dotrze! Nie miałam siły komentować, bo właśnie w wigilię , w gronie bliskich mi ludzi,zakaziło się 16 osób! Spotkali się przy stole, rodzina , ale i -wuj ma zwyczaj zapraszać swych doktorantów, którzy świeta spędzaja w Polsce- i tym sposobem przemiły Hindus został uraczony nie tylko pierogami, ale i covidem. Kilka osób ma sie nieciekawie, bo to małe dzieci. Reszta zaszczepiona, ale np.onkologiczni pacjenci…no trudno mi zachowac spokój.Ci, którzy „przywlekli” zarazę, mieli ujemne testy na lotnisku:( Dzisiaj moja wnuczka przyjęła pierwszą dawkę. Zdrowia, zdrowia na cały nowy rok!