Widzę, że mam zapisanych 195 szkiców… tyle razy próbowałam coś z siebie wyrzucić, by znowu doświadczyć nieznośnej lekkości bytu. Z jakiegoś jednak powodu musiałam pęcznieć od życia, gromadzić odpady jak Wielka Pacyficzna Plama Śmieci, rozrastać się w każdym kierunku, poza właściwym. Pisanie przestało być lekiem, literki wywalane via klawisze przestały pociągać za sobą nitki smutku, zniechęcenia i nieszczęśliwości. Jestem zmęczona, przeorana i wkurzona. Taki zestaw nigdy ze soba nie współgra, jest kopalnią toksyn i świadectwem niemocy. Staram się nie poddawać, o losie, jak ja się staram!
Nie ma już Szarego i Bobcia, ale wychowuję z mizernym skutkiem kolejne koty (ze starej gwardii mamy Saszę, a z nowości to Klusię, Czarnego Kota i absolutne cudo- Manię).
Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija, czy aby na pewno Panie Lec?
Li

Tez czekałam.
Zasmuciła mnie wieść o Szarym i Bobciu. Moja Afra odeszła nagle 16 listopada i to jest cios, po którym dotąd się nie podniosłam. Ale cieszę się, że mogę znów Cię czytać. Urodziny od kilkunastu lat obchodzę w swoich wymarzonych, czasem bardzo odległych miejscach i zamierzam to robić do końca życia. Zastanawiam się, kto Ci pozwolił biegać po bajorku za hipopotamami??? Ja bym się nie odważyła! To kilery są! Ściskam mocno. Jola
Kocham twój powrót :))
Czekałam :)))
Dzięki:)) Musi być dobry, każdy musi być dobry, nie chcę już niczego złego.
Dużo dobrego w nowym roku, Li.
…myślałam o tobie Li, co u Twojej Mamy, co u kotów..i proszę pojawił się wpis…
Z calego serca zycze Ci dobrego roku!