… muszę przyznać, że jestem zmęczona. Tak po ludzku zmęczona.
Przez cały dzień czerpię z energii moich mięśni (jak to cudownie brzmi), a wieczorem padam w sensie dosłownym.
Byłam parę tygodni temu w Teatrze Stu na „Błękitnych krewetkach”.
Świetna sztuka wg scenariusza Jacka Cygana.
Siedząc w pierwszym rzędzie (w Teatrze Stu jest to praktycznie na scenie) zasnęłam w trakcie pierwszego aktu.
Zostałam obudzona (bardzo subtelnie) przez Beatę Rybotycką, która posmyrała mi po twarzy pędzlem do pudru, a sala pełna ludzi miała dodatkowy powód do śmiechu.
Sama się śmiałam, być obudzonym przez Rybotycką, która tak pięknie wplotła to w scenariusz, to jest coś!
Przez cały czas rzucała mi potem znaczące spojrzenia, więc trzymałam pion do końca.
Z trudem!
Wiecie- ciepło, ciemno, wygodne fotele…
Li.

W STU staram się wybierać wyższe miejsca,interakcje z aktorami bywają krępujące;Chociaż jest kilku aktorów i aktorek krakowskich przy których mogłabym się obudzić:)
Miło znowu Cię czytać
Pozdrawiam
Joanna
jak dobrze znów Cię czytać :)
serdeczności ❤️
Warto zasnąć dla Rybotyckiej.
Przytulam w tych wszystkich życiowych ciężarach.
Wróć do nas na stałe :))
Mam wielką nadzieję, że cichutko:D
Moi znajomi miłosiernie na ten temat milczą:D
Li! Jak pięknie , cichutko ( chyba:) wkomponowałaś się w scenariusz:).! Przegoń stres na Zanzibarze! I bywaj tu częściej! Basia